Jakub Madej, prezes KSS Bartnica zapowiada, że spółka zamierza starać się o nową koncesję na wydobycie melafiru w Rybnicy Leśnej. I prostuje pogłoski – obszar wydobycia nie będzie znacząco powiększony.
– Pragnę wyjaśnić, że koncesja, o którą zamierzamy wystąpić, nie przewiduje powiększenia obecnego terenu wydobycia o więcej niż 3 hektary. Pogłoski o tym, że zamierzamy „rozebrać” okoliczne góry oraz „wchłonąć” schronisko Andrzejówka, nie mają więc nic wspólnego z prawdą – zapewnia prezes Madej.
I tłumaczy: – Niegdyś były wobec Rybnicy poważniejsze plany wydobycia, ale są dawno nieaktualne. Tymczasem wciąż słyszymy pogłoski, że zamierzamy „rozebrać” górę Graniczną, która oddziela naszą kopalnię od Andrzejówki. Albo że zamierzamy pozyskiwać surowiec z pobliskiej góry Klin. Tymczasem o wydobycie w tamtym miejscu starał się całkiem inny inwestor, nie my. Chcę zapewnić, że plotki o planowanej przez KSS Bartnica „ekspansji” są nieprawdziwe – mówi prezes.
Kopalnia nie może jednak – póki co – wystąpić o nową koncesję. Czeka bowiem na potrzebną w procedurze decyzję środowiskową burmistrza Mieroszowa. Bo choć wydobycie melafiru zostało ujęte w planie przestrzennego zagospodarowania gminy, a Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wydała kopalni przychylną opinię, to ważna jest jeszcze decyzja burmistrza. Ta nie wiadomo kiedy zapadnie. Jak ustaliliśmy, obecnie gmina prowadzi analizę sytuacji – ostatnio odbyły się np. oględziny siedlisk przyrodniczych wokół kopalni.
Jeśli zakład nie uzyska koncesji do końca roku, będzie musiał zwalniać ludzi – pracę straci 45 osób i 100 podwykonawców z regionu. Z tytułu działalności kopalni do budżetu gminy nie będą też wpływać podatki i opłaty – ok. 2 mln zł rocznie. To bardzo ważne argumenty za jej dalszym działaniem. Ale są też protesty – niektórzy mieszkańcy skarżą się na uciążliwości związane z transportem surowca, ekolodzy też nie są zwolennikami kopalni na tym terenie. Najbliższy czas pokaże, jak potoczą się dalsze losy trwającego od 100 lat wydobycia melafiru w Rybnicy Leśnej.